W końcu udało mi się z w sobie i napisałam kolejny kawałek mojej opowieści. Jest to już trzeci rodział. Jeśli nie czytaliście ani poprzednich działów, a ni wstępu to zapraszam do zakładki : Bransoletka. Ten fragment jest trochę inny niż poprzednie, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
***
Dzzzzzyń….. Dzzzzzzyń….. Po jeszcze trzech upiornie długich „Dzzzzzyń” budzik w końcu znalazł się w rękach właścicielki. Ta przeczesała drżącą ręką włosy i spojrzała na godzinę. 8:25. Anyja szybkim ruchem zdjęła z siebie kołdrę i pobiegła do łazienki. Oblała sobie twarz wodą i przyjrzała się sobie uważnie. Poklepała się po policzkach.
- Szybko, szybko, szybko… - szeptała biegnąc zielonym korytarzem powrotem do pokoju. Po drodze uderzyła stopą w framugę od drzwi. Wydała z siebie syk poirytowania. Chwyciła się za nogę i doskoczyła na jednej nodze do szafy. Otworzyła ją zdecydowanie i… cała jej zawartość się na nią wysypała. Szybkim i wzrokiem przesunęła po całej podłodze. Co wybrać? Co wybrać?! Spojrzała na zegarek. 8: 30. Zerwała turkusową sukienkę z wieszaka. Chwyciła torebkę, dwa zeszyty i pędziła na dół. Cały czas pośpieszała się w myślach i przeklinała funkcję drzemki w budziku. Biegiem przekroczyła kuchnię, chwyciła dwa jabłka i butelkę wody. Spojrzała ukradkiem na zegarek. 8:32. A musi jeszcze dojść na przystanek. Założyła swoje kremowe botki, chwyciła jasny płaszcz i już jej nie było. Po podwórku rozległ się huk zamykanych drzwi.
- Klucze, klucze… szybko – ze zdenerwowania dziewczyna szybko przeszukiwała wszystkie kieszenie. Gdy udało jej się wreszcie zamknąć drzwi była już 8:34. – O matko… przeszukiwała w głowie wszystkie możliwe najszybsze drogi do dostania się na przystanek. Jest! Wystarczy tylko przebiec przez trawnik, przeskoczyć przez dach garażu i za moment będzie już na miejscu. Zerwała się do biegu.
- Dziękuje ci pogodo, że nie padało. – Uśmiechnęła się do siebie szeroko i zrobiła jedną z kolejnych czynności, które kochała. Wskoczyła na puste klatki, weszła kilka szczebelków po drabinie, wskoczyła na dach. To co zobaczyła, zabrało jej dech w piersiach. Na przystanek, właśnie podjeżdżał bus. Szybko zeskoczyła i pobiegła przez pole. Jeszcze chwila, tylko sekunda. W kieszeni zawibrował jej telefon. Nie zwracała na niego uwagi. Teraz rozkazywała swoim mięśniom biec coraz szybciej, byle tylko zdążyć. Jeszcze tylko 5 metrów. Bus syknął. Jeszcze tylko 3 metry. Jedno bicie serca później dłoń An uderzyła w drzwi naprzeciwko kierowcy. Ten spojrzał na nią krzywo i otworzył drzwi.
- Wyspała się pani, panno Anyjo? Widzę też, że pani już po ćwiczeniach.
Dziewczyna spojrzała na niego krzywo Oddychała nie równo, ale nie sapała. Wyciągnęła z portfela drobne. W momencie gdy kierowca liczył resztę, ona sprawdzała kto do niej napisał. Luke. Rozejrzałą się po autobusie i zobaczyła jasną czuprynę na końcu autobusu.
- Reszty nie trzeba – rzuciła do kierowcy i ruszyła w jego stronę.
- Jak tam jogging? Chyba było ciekawie bo nie masz na sobie adidasów, skarbie. – Mówiąc to blondyn przesunął się lekko na siedzeniu i czekał aż dziewczyna przejdzie w końcu ten długi odcinek z początku do końca busu. Gdy An zostały już trzy kroki do zrobienia, kierowca ruszył, a dziewczyna poleciała przed siebie, prosto w ramiona Luke. – Ja też się za tobą stęskniłem- mówiąc to chłopak objął dziewczynę i usadowił ją sobie na kolanach.
-Jaki ty romantyczny… - An uśmiechnęła się lekko. – Ale czy na pewno chcesz przytulać dziewczynę która uprawiała rano ćwiczenia i nie wzięła po nich prysznica? – zilustrowała uważnie twarz chłopaka.
Ten tylko przewrócił swoimi zielonymi oczami i odwzajemnił wzrok. Po chwili uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic i chwycił jej torbę. Na początku nie mógł znaleźć odpowiedniej przegródki, ale gdy mu się to udało wyciągnął podkład i podał swojej dziewczynie. Ta zrobiła tylko smutną minkę i spytała:
- Czy wyglądam aż tak źle? – ale po chwili ze śmiechem wzięła od niego podkład i zaczęła się malować.
***
- Anyja! Luke! Chodźcie szybko! No już! – usłyszeli gdy tylko wysiadali z busa. Na terenie szkoły poza nimi stała tylko jedna osoba.- Ale co się stało? – para spojrzała po sobie, a potem na swojego przyjaciela Jason’a.
- Bill rzucił się na Ev. Są na parterze, przy Sali 6. Założę się, że jest tam teraz spora grupka. Zwłaszcza, że Bill wykorzysta każdą okazję by oczernić tą dziewczynę.
Anyja zwolniła i położyła głowę na ramieniu Luke. Nie pytając objął dziewczynę ramieniem i również zwolnił. Widział blask w oczach An. Jednak nie ten co zawsze. Pełen energii i stanowczości. Ten był tak smutny, że wydawało mu się, że wokół słychać było czyjś płacz.
-O co w tym wszystkim chodzi? Czy ten dzień będzie pełen takich nieprzyjemności? Jak można się było wplątać w bijatykę z Billem? To była przecież istna głupota! – pomyślała dziewczyna, po czym przyśpieszyła. -Nie odezwę się do niej ani słowem, ale jej pomogę. I to będzie ostatni raz.
Szła teraz zdecydowanym i szybkim krokiem nadal jednak trzymała się Luke. Do dzwonka było jeszcze 15 minut. Wystarczyło by na poważne obrażenia. Szybko pokonali schody i skręcili na prawo. Ta szkoła była istnym labiryntem. Co chwila były jakieś zakręty, a wszystko wyglądało tak samo. I wtedy to zobaczyła. Sporą grupkę osób, zwartą w półkolu. Serce zabiło jej dwa razy szybciej. Wokół było słychać tylko jej obcasy. Ktoś się obrócił. Rozniosły się szepty. Gdy trójka przyjaciół dotarła do środka zbiegowiska, inni sami odsuwali im się z drogi. I wtedy to zobaczyła. Ev stała w rogu szafek. Jedno oko miała lekko napuchnięte, a z nosa kroplami ściekała jej krew. Jej twarz była blada, a oczy przerażone i wołające o pomoc. Ale stała twardo na nogach. Anyja zrobiła parę kroków w przód, a potem jeszcze kilka. Postukała palcem w ramię napastnika. Ramię uniesione w górę do zadania kolejnego ciosu opuściło się. Przez chwilę słyszała nierówny oddech Ev. Minęły góra trzy sekundy, a ramię Billa, szybko obróciło się z całą mocą wprost na nią. Kawałek przed jej twarzą zatrzymało się jednak w uścisku dłoni Luke.
- Zamiast bić słabszych, stań i walcz z kimś równym sobie. – I chociaż głos Luke był opanowany, powiedział to cicho i wolno, prawie sylabizując całe zdanie. Jednak w jego oczach zalśnił gniew.
Na twarzy Billa pojawił się szeroki uśmiech. Otarł ręką nos po czym zaśmiał się okrutnie. – I to niby ty, święty Luke, masz mi mówić co mam robić? Możesz rozkazywać swojej dziewczynie – spojrzał na mnie, a ja zaczęłam liczyć sekundy… - , ale nie mnie. To ja tu rządzę. A jeśli chciałbyś coś zmienić, maluchu to napisz list do dyrekcji może za jakiś 5 lat go przeczytają, albo… zawalcz oto.
Naliczyłam 20 sekund, gdy pięść Luke znalazła się na twarzy drugiego chłopaka. Biedny Bill upadł na podłogę i nie wstał. Podnieść musiały go jego sługusy.
- Teraz idziemy do pielęgniarki, a potem – uśmiechnął się potwornie jeden z nich- widzimy się u dyrektora. Masz poważne kłopoty Luke.
Wszyscy zebrani patrzyli jak odchodzą. Gdy cała trojka znalazła się poza zasięgiem ich słuchu, An poprawiła torebkę i spojrzała na zadowolonego z siebie blondyna. Przeczesał sobie grzywkę i spojrzał na Ev.
- Mogą mi dać karę, jaką tylko chcą, ale dawno nic nie sprawiło mi większej radości niż przyłożenie temu grubasowi w pysk.
- Nie dostaniesz żadnej kary. – Z drugiego rzędu wyszła dziewczyna z czerwonymi włosami. An rozpoznała ją od razu. – Mam wszystko nagrane na telefonie. Jak będziecie u dyra to poproście mnie. Lara Stone. Dobra ludzie, spadamy nie ma na co patrzeć.
I poszła. A za nią cały tłum. O jedną z szafek opierała się Ev i oddychała nierówno. An stała do niej bokiem. Już miała odejść, mimo to wydukała:
- Wszystko okey?
- Tak, dzięki.
Dziewczynie nie było trzeba dwa razy powtarzać. Skoro Ev się wpakowała w kłopoty powinna umieć się też z nich wydostać. Poprawiła czarną torebkę i ruszyła przed siebie. Nie miała zamiaru oglądać się za siebie. Nigdy nie łamie swoich zasad.
No w końcu! Tęskniłam za tym opowiadaniem XD Przebiłaś samą siebie, uwielbiam czytać o szkol, a afery hmm, temat powszechnie znany, ale to było świetne, tylko napisz o co była ta bójka z Ev, bo tego mi brakuje, chyba że to jakaś tajemnica, która wyjdzie na jaw po koniec? :D Proszę, pisz te opowiadania częściej, tak bardzo mi się nudzi, jak ich nie ma i pozostawiają straszny niedosyt, aż człowiek chce więcej xD Pozdrawiam cieplutko :D
OdpowiedzUsuńojejku, dziękuje bardzo ♥
Usuńmi jakoś ten rozdział wydaje się taki... dziwny xD O bójce będzie w następnym dziale.
Dziękuje Ci bardzo, jesteś wspaniała ♥♥♥
Buziaki :*